Wycieczka do Trójmiasta

Klasa druga liceum pod czujnym okiem wychowawczyni, p. Katarzyny Harmak i życzliwym okiem p. Grzegorza Pukackiego najechała Trójmiasto. Był to – sądząc po zdjęciach i pogłoskach – wyjazd pełen wakacyjnego niemal słońca. Najpierw byliśmy w Gdyni na „Darze Pomorza”, który co prawda nie odbił od brzegu (choć nasza wiceprzewodnicząca, Marysia miała cichy plan na to, żeby go odcumować), ale za to na pokładzie tego kultowego statku obejrzeliśmy „Tango” S. Mrożka w znakomitej realizacji Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni (bardzo dziękujemy aktorom za piękny występ, a niezwykle uprzejmiej i miłej obsłudze teatru za życzliwe przyjęcie oraz obietnicę wysłania plakatu teatralnego do naszej klasowej kolekcji). Podczas „Tanga” siedzieliśmy tuż obok suflera i pokładowego kota, a nasz Bartuś po skończonym spektaklu przyznał się do duchowego pokrewieństwa z Edkiem. A później…. ciemną nocą w naszych apartamentach w Gdańsku trwały rozmowy, gotowania, chichoty i plotki…. Kolejny dzień spędziliśmy w Sopocie na Monciaku (tu większość kupiła prezenty na Dzień Matki, bo wycieczka wycieczką, ale o mamach trzeba pamiętać) i oczywiście na sopockim molo, gdzie tylko dzięki jednoznacznym naleganiom p. Kasi, nikt nie został zwodowany w zatoczce dla jachtów. Były za to gofry, kawy, pizze i inne przysmaki. Zapachniało latem i wakacjami. Po południu spacerowaliśmy po Gdańsku, punktem kluczowym było wdrapanie się na monumentalną gotycką wieżę widokową Bazyliki Mariackiej (400 schodów, 82 metry – nie było łatwo): pierwszy był na górze Filip! – niech historia to zapamięta. Wykończeni i opaleni wróciliśmy do miejsca noclegowego, ale była też grupa śmiałków, która z p. Pukackim udała się na jeszcze jeden wieczorny spacer po Gdańsku. Ostatniego dnia zdążyliśmy jeszcze odwiedzić Muzeum Narodowe, gdzie pod „Sądem Ostatecznym” Memlinga p. Kasia nie oszczędziła nam pytań o motyw deesis, psychomachię oraz topos końca świata…. Reszta jest milczeniem…. Ale zapamiętamy na pewno: obsesyjnie białe buty Bartusia, kładkę nad Mołtawą, od której uzależniły się nasze rozkłady dnia; paniczną ucieczkę dziewczyn z pokoju 105, które snuły się nie po swoim piętrze, a Pani Kasia i tak je przecież widziała; bardzo dziwną i hałaśliwą grupę uczniów z Legnicy, przy których My wyszliśmy na anioły i archanioły piękniejsze niż te z tryptyku Memlinga; Olka, który „zgubił się”, bo zasnął na podłodze i nikt go nie zauważył; Kacpra, który troszczył się o to, czy p. Pukacki zdąży obejrzeć sztukę gotycką w muzeum; podróże trójmiejskim SKM oraz fakt, że choć jesteśmy różni, mamy różne potrzeby i upodobania, zdołaliśmy przez trzy dni tolerować swoją różnorodność na tyle, by nie zepsuła ona słonecznej atmosfery tego wyjazdu.
Comments are closed.